Witajcie.
W ubiegłym roku chciałem namówić PP do wyjścia z cienia i startu w wyborach samorządowych.
Z powodów różnorakich przedsięwzięcie te się nie powiodło.
Mam ambicję spróbowania zdobycia realnego wpływu na politykę państwa. Start w wyborach samorządowych był stosunkowo prosty i uważam, że Piraci w Polsce zmarnowali szansę do prostego i taniego sposobu zaistnienia w mediach i na ogólnopolskiej scenie politycznej. Sytuacja taka powtórzy się dopiero w następnych wyborach samorządowych a zapału do działania może wtedy być jeszcze mniej niż teraz. Mimo wszystko postanowiłem spróbować wystartować w wyborach samorządowych by dowiedzieć się jak wygląda to od kuchni.
Przybliżę wam jak wyglądała sprawa startu w wyborach samorządowych w moim wypadku.
Żeby wystartować w wyborach trzeba założyć komitet wyborczy. Jest ich kilka rodzajów: KW partii, KW organizacji, KW wyborców.
Udział w wyborach był moją inicjatywą. Nie należałem i nie należę aż do teraz do żadnych organizacji politycznych i partii (z piratami z powodów formalnych nie wyszło ) więc jedyną opcją było założenie KWW. Wiązało się to z zebraniem 5 osób wchodzących w skład komitetu ( w tym pełnomocnik finansowy oraz pełnomocnik wyborczy) i zebraniem odpowiedniej liczby podpisów osób popierających jego utworzenie. Komitet wyborczy jest instytucją powoływaną po to żeby wystawiać swoich własnych kandydatów, w tym wypadku do rady miasta, sejmiku wojewódzkiego, prezydenta miasta, wójta, burmistrza etc. ale sprawa wygląda podobnie w wypadku wystawiania kandydatów na posłów, senatorów czy prezydenta. Różnicą jest jedynie ilościowy skład komitetu i wymagana liczba podpisów.
Największym problemem było znalezienie trzech chętnych do aktywnego uczestnictwa w życiu politycznym osób (2 osoby- ja oraz Patrycja to pewniaki do tej zabawy, 3 kolejne trzeba było nakłonić co troszkę czasu mi zajęło, bowiem komitet musiał składać się z 5 osób). Zebranie podpisów popierających utworzenie komitetów nie było problemem.
Niestety problemem okazała się za pierwszym razem nazwa „KWW Sympatyków Polskiej Partii Piratów z Katowic” (albo jakoś podobnie), która została odrzucona przez sędziego bez podania konkretnej przyczyny prawnej (przeszkadzało występowanie Polskiej Partii Piratów w nazwie, według przepisów w nazwie nie może być odwołań do nazw istniejących partii politycznych a PPP nie istniała kiedy chciałem zarejestrować komitet pod taką nazwą). Nazwa została więc zmieniona po burzliwej dyskusji na „KWW Studenci Śląscy dla Katowic” i już bez problemu zarejestrowaliśmy komitet pod tą nazwą zbierając ponownie odpowiednią liczbę podpisów.
Kolejnym etapem było zgłoszenie list kandydatów popartych 150 podpisami w każdym okręgu w którym chcieliśmy startować. Łącznie ze mną znalazłem tylko 5 osób, które zechciały zaistnieć na listach wyborczych. Z zebraniem podpisów też nie było zbytnich problemów-na pojedynczą listę było wymaganych tylko 150 podpisów, które zebraliśmy wieczorem dnia poprzedzającego ostateczny termin ich zgłoszenia.
To był formalności podjętych w celu startu w wyborach.
Warto tutaj poświęcić kilka chwil na błędy, które popełniłem i które przesądziły o całkowitym braku szans na powodzenie, czyli uzyskania miejsc w radzie miasta.
O sposobie wyłaniania wygranych w wyborach można przeczytać na stronie Państwowej Komisji Wyborczej. W skrócie- znaczenie ma przekroczenie minimalnego progu wyborczego dla obszaru wyborczego – magicznych 5%, a dopiero po uzyskaniu odpowiedniej liczby głosów komitet wyborczy jest brany pod uwagę przy rozdzielaniu miejsc w radzie.
Katowice w 2010 były podzielone na 5 okręgów wyborczych, w sumie było do zdobycia 28 mandatów. W okręgu, w którym wystawiliśmy listę mandatów było do zdobycia 7.
W Katowicach, według PKW (http://wybory2010.pkw.gov.pl/) było uprawnionych do głosowania 252 013 osób. Łatwo można policzyć, że w okręgu w którym wystawiliśmy listę kandydatów było około 60 000 uprawnionych do głosowania ( dokładnie 63 012 osób).
5% głosów z 252013 możliwych do uzyskania to 12600,65 głosów potrzebnych do odniesienia sukcesu.
My mieliśmy do dyspozycji jedynie 63012 osób które mogły by oddać na nas głos. A tutaj zaczynają się już poważne schody, bowiem to już prawie 20% wszystkich możliwych do zdobycia w okręgu głosów.
Nawet biorąc pod uwagę niską frekwencję na poziomie około 40% był to wynik dalece wykraczający poza nasze możliwości zdobycia wyborców poprzez nakłanianie na oddanie głosu w bezpośredniej rozmowie ze znajomymi.
Nasuwa się więc pierwszy postulat- w wypadku takiego startu w wyborach trzeba spróbować wystawić kandydatów w maksymalnie dużej liczbie okręgów wyborczych danego miasta. Dało by to potencjalnie 5 razy więcej głosów, a nawet przy braku sukcesu wynik powyżej 1% byłby bardziej zauważalny niż nie przekroczenie nawet 0,5%.
Na liście było 5 osób. 4 z nich to mieszkańcy okręgu wyborczego w którym startowaliśmy. 1 mieszka poza tym okręgiem.
Udało się nam uzyskać łącznie 350 głosów nie poświęcając ani grosza na marketing polityczny, a podobne wyniki uzyskiwały pojedyncze osoby startujące z silnych komitetów, których twarze można było dostrzec praktycznie w całej okolicy.
Ilość zdobytych głosów przedstawiała się następująco:
1 | Moroń Tomasz Andrzej | Katowice | 109 | 0.40% | Nie | ||
2 | Wilczyński Szymon Mirosław | Katowice | 57 | 0.21% | Nie | ||
3 | Rogosz Aleksandra Karolina | Katowice | 87 | 0.32% | Nie | ||
4 | Pająk Patrycja Magdalena | Katowice | 45 | 0.17% | Nie | ||
5 | Moroń Karolina | Katowice | 52 | 0.19% | Nie |
1- Taki wynik mnie zaskoczył, nie spodziewałem się aż tak dużej listy głosów oddanych na mnie. Mogę to wytłumaczyć jedynie tym, że podpisy na liscie kandydatów zbierałem sam i każdemu kto podpisał się na liście poświęciłem kilka chwil na to żeby wytłumaczyć że to ja startuje i na przedstawienie naszych pomysłów. Prawdopodobnie takiemu działaniu zawdzięczam około połowy głosów.
2 oraz 3- Zarówno w pierwszym jak i drugim wypadku to liczne grono znajomych przyczyniło się do takiego wyniku.
5 – Moja siostra tak jak kolega i koleżanka ma liczne grono znajomych w okolicy i zapewne część z nich oddała na nią swoje głosy.
4- To jest dla mnie fenomen naszego udziału w wyborach. Patrycja pochodzi z innej dzielnicy Katowic niż pozostali kandydaci, kojarzy maksymalnie jedną posiadaną znajomą z okolicy. Uzyskała aż 0,17% wszystkich oddanych głosów.
Zdaję sobie sprawę, że te liczby wyglądają śmiesznie, bo są bardzo małe w porównaniu do tych wymaganych do odniesienia sukcesu.
Zauważcie jednak, że samo wystawienie 25 kandydatów, z których każdy, tak jak Patrycja nie wnosił by żadnych potencjalnych zdobytych głosów w wypadku Katowic dało by wynik oscylujący w okolicy 1,15%. Jeżeli dodatkowo kandydaci podjęli by się na własną rękę zbierania podpisów na listach kandydatów w swojej okolicy, zapewne wyniki przez nich osiągnięte oscylowały by w okolicy mojego. A to z kolei powinno dać już 2,3% wynik w skali całego miasta. Stąd już bardzo krótka droga do osiągnięcia minimalnej, bo 5% granicy.
Miejsc do zdobycia było 28. Maksymalnie można wystawić dwukrotnie więcej kandydatów niż jest miejsc.
Powołując się tutaj znowu na przykład Patrycji – 56 potencjalnych kandydatów, z których każdy daje około 0,05% głosów można mówić o zdobyciu 2,5% głosów. A zauważcie że to już naprawdę blisko wymaganych 5%.
Kolejnym ważnym punktem, który przemawia za tym by wystawić jak najwięcej kandydatów w jak największej liczbie okręgów jest udział w podziale darmowego czasu na emisję materiałów wyborczych w radiu i telewizji. W skrócie- czym więcej obsadzonych własnymi kandydatami okręgów wyborczych, tym więcej czasu przypadającego danemu komitetowi.
Epizod z występem w radiu i telewizji wystąpił w postaci kilkudziesięciu sekund w radiu i telewizji na cały okres dwóch tygodni darmowej emisji spotów wyborczych.
Mam nadzieję, że powoli wyłania się wam obraz myśli, którą chcę wam przedstawić w związku z nadchodzącymi wyborami w 2011 roku.
Nadmienię tylko, że okręgów wyborczych w wyborach do sejmu jest w Polsce 41.
Komitet wyborczy wyborców wystawiający kandydatów do sejmu musi składać się z 15 osób i zostać poparty 1000 podpisów.
Każda lista kandydatów musi zostać poparta 5000 podpisami osób w których dowodach widnieje adres z danego okręgu wyborczego.
Żeby załapać się na emisję materiałów wyborczych w ogólnopolskiej telewizji i radiu trzeba zgłosić z powodzeniem listy w ponad połowie okręgów. 41/2~21.
Trzeba zebrać więc 105000 podpisów poparcia, co z kolei automatycznie zapewnia możliwość wystawiania kandydatów w pozostałych okręgach bez konieczności zbierania wspomnianych 5000 podpisów.
Uważam, że Piraci powinni spróbować wystartować w wyborach w 2011 roku. Nie jako partia polityczna- bowiem energia została by znowu skierowana w złą stronę- formalizacji partii, a nie na konkretne działania. Odpowiednim wydaje się tutaj stworzenie komitetu wyborczego wyborców. Nazwa oczywiście jest kwestią do przedyskutowania.
Jeżeli uważacie się za ludzi młodych, pełnych pozytywnej energii, którą chcecie wykorzystać do zmieniania świata na lepsze- zapraszam do dyskusji na temat sensu udziału piratów w walce o władzę.
Zaś wszystkich zainteresowanych bezpośrednim udziałem w takiej akcji zapraszam do wykazania się odwagą i napisania do nas (jeśli oczywiście zgadzacie się z poglądami piratów).