Jako jeden ze swoich celów Partia Piratów wymienia prawo do wolnego dostępu do sztuki i dorobku naukowego – jak rozumiecie treść tego prawa?
Naszym zdaniem słowo otwarty znaczy jasny, prosty – to prawo mówi o tym, że granica tego co jest dozwolone i niedozwolone powinna być zrozumiała dla wszystkich. W tej chwili prawo jest niejasne, możemy pobierać dobra za pomocą nowoczesnej technologii ale udostępniać nie zawsze. Do tego mało kto wie, że muzyka, filmy i książki w prawie są traktowane odmiennie niż np. oprogramowanie komputerowe (którym dzielić się nie wolno). Przykład jasnej granicy, która zrównoważyłaby prawo do zysku twórców z prawami do prywatności, tajemnicy komunikacji i wspomnianego otwartego dostępu to, naszym zdaniem, to czy ktoś udostępniając dane dzieło czerpie z tego zysk dla siebie. Jeśli po prostu się dzielimy powinno to być legalne a jeśli ktoś sprzedaje czyjąś twórczość i nie płaci twórcom należnego zysku to powinno być nielegalne (oczywiście nadal musimy wyłączyć oprogramowanie, które nie jest dobrem kultury tylko produktem).
Dlaczego tak musi się w końcu stać? To wynika z otaczających nas technologii, w których udostępnianie i pobieranie to podstawa ich egzystencji – nie możemy tego prawnie zakazać nie zakazując w następstwie korzystania z samych tych technologii (takie pomysły już mają miejsce – we Francji chce się odcinać ludzi od internetu za karę) – proszę sobie wyobrazić zakaz używania internetu i telefonii komórkowej a nawet samych komputerów bo można za pomocą tych technologii łamać prawa autorskie. Społeczeństwo Informacyjne – my – nie możemy na to pozwolić!
Czyli nie jest tak, że Partia Piratów krytykuje istnienie własności intelektualnej jako takiej? W zakresie programów komputerowych chcecie ją zachować a w zakresie np. muzyki – ograniczyć do ochrony przed kopiowaniem zarobkowym?
Własność „intelektualna” to oksymoron – nie można posiadać wiedzy czy informacji a dobra kultury nie służą tylko i wyłącznie zarabianiu pieniędzy – gdyby tak było nigdy by nie powstały – bo twórczość istnieje od początku istnienia ludzkości a prawa autorskie, które generują zyski od niespełna 100 lat. Oczywiście autor powinien być wynagrodzony – ale nie może się odbywać to kosztem podstawowych praw konstytucyjnych całego społeczeństwa (wspominanie prawo do prywatności jest tu zagrożone).
Programy komputerowe to zupełnie co innego. Program to produkt a muzyka to dzieło.
Czyli w zakresie programów komputerowych nie kwestionujecie zasad aktualnego systemu ochrony praw autora?
Nie, ale jesteśmy za otwartymi rozwiązaniami w edukacji i administracji oraz za tym aby w komunikacji z urzędami polscy obywatele nie byli zmuszani do kupowania zamkniętego (i nieraz bardzo drogiego) oprogramowania.
Tu dochodzimy do kwestii informatyzacji w administracji. Wszyscy widzimy, że Polskie urzędy nie radzą sobie z tym zagadnieniem – brak jest odpowiedniej woli politycznej (oraz wiedzy) by informatyzacja przebiegała sprawnie i nowocześnie oraz aby nie faworyzowała konkretnych dostawców konkretnych rozwiązań informatycznych. My, jako przedstawiciele SI, mamy tą wiedzę i wolę – i informatyzacja to jeden z naszych głównych punktów w programie.
Jak konkretnie ma wyglądać realizacja tego postulatu? Czy byłaby to jakaś wiążąca urzędy wytyczna w prawie administracyjnym? Jak miałaby ona w przybliżeniu brzmieć?
Tak, wiążąca wytyczna. Urząd musiałby udowodnić na piśmie czy używanie zamkniętego oprogramowania jest niezbędne do realizacji jego celów ustawowych.
W zapytaniach do kandydatów w wyborach prezydenckich poruszyliście jako istotną kwestię przeciwdziałania zjawisku „elektronicznego wykluczenia” – na czym polega to zjawisko?
Choćby systemy, przeglądarki, komputery zaprojektowane specjalnie dla starszych ludzi. Portale dla starszych ludzi. Proste telefony, dla osób niedowidzących, mających trudności ze zbyt skomplikowanymi aparatami. Lepsza dostępność do sal informatycznych w szkołach, lepsza edukacja nastawiona na to co rzeczywiście robimy z nowymi technologiami (np.pozyskiwanie informacji) i nie poprzestawanie na nauce pisania dokumentów.
To tylko niektóre pomysły, które można w taki lub inny sposób wsiąć pod uwagę.
Producenci oferują mnóstwo udogodnień w tym zakresie – XXI wiek jest pod tym względem bezkonkurencyjny. Politycy będą majstrować przy kolejnej dobrze prosperującej dziedzinie?
Oczywiście, mamy już przykłady w USA – prezydent Obama oświadczający, że blogi zabijają demokrację, we Francji HADOPI, w UE Pakiet Telekomunikacyjny, zmuszanie sklepów do zrównania cen detalicznych i tych z internetu i ACTA, w Polsce cenzura internetu itd. Spraw jest tak wiele a każda z nich ważna i warta szerszej analizy – musimy bronić jedynego naprawdę wolnego medium bo tylko dzięki wolności społeczeństwo może dalej się rozwijać. Oczywiście nie możemy przyzwalać na łamanie prawa – ale prawo często jest niedostosowane do nowych technologii a technologii nie zmienimy (choć ww. przykłady pokazują, że politycy próbują) – tylko prawo należy zmienić i dlatego powstała ‚P’.
Ale wymienione problemy wynikają z aktywności państwa a walka z wykluczeniem elektronicznym wymaga raczej zwiększenia tej aktywności niż jej ograniczenia. Jeśli chcemy zmusić rynek do produkowania telefonów z takimi, czy innymi udogodnieniami to chcemy przepisu, który nałoży na producenta jakiś obowiązek i chcemy jakichś urzędników, którzy od niego będą ten obowiązek egzekwować. Zamiast zabierać kompetencje Wielkiemu Bratu dodajemy mu nowe.
Tutaj wchodzimy w zagadnienia zwiazane z patentami, jest popyt, którego nie musimy regulować prawnie ale właścicielom patentów (np. na owe technologie związane z telefonią komórkową) nie opłąca się produkować bo i tak już mają między siebie podzielony rynek – ale mała firma mogłaby tutaj bez problemu znaleźć niszę – problemem są zbyt długo trwające patenty – wielki brat powinien się trzymać z daleka od regulowania gospodarki – ten okres chyba mamy już za sobą (mam nadzieję).
W zakresie programów komputerowych dopuszczacie utrzymanie status quo. W zakresie utworów artystycznych chcecie aby prawa autorskie chroniły tylko przed pozbawionym zgody autora kopiowaniem zarobkowym. Czy chcielibyście aby kopiowanie utworów artystycznych (zakładając, że kopiujący na tej działalności nie zarabia) – mogło odbywać się bez żadnych ograniczeń?
To o czym tu mówimy jest skutkiem a nie naszymi wymaganiami albo wyobrażeniami. Jest to skutkiem skutecznej i prawdziwej ochrony prywatności i tajemnicy komunikowania się użytkowników internetu. To jakie będą jeszcze skutki czas pokaże – ale naszym zdaniem przerosną one jakiekolwiek ewentualne wyimaginowane lub realne straty.
Taka argumentacja budzi respekt ale czy nie jest tak, że uzasadnia ona porzucenie praw autorskich także w przypadku programów komputerowych oraz odpłatnego przesyłania utworów cudzego autorstwa? Jaki jest wasz stosunek do infoanarchizmu?
Musimy sobie zadać pytanie, które prawa są ważniejsze dla społeczeństwa i przynoszą społeczeństwu więcej korzyści – rozdmuchane do granic absurdu prawa autorskie czy prawa do prywatności, tajemnicy komunikowania się itd. Co do programów komputerowych to problem rozwiązuje się sam – np. proszę zauważyć, że gry i programy wymagają w wielu wypadkach już nie kupna licencji i pudełka ale zakupienia i subskrypcji przypisanej konkretnej osobie/firmie, do tego dochodzi działalność ruchu open source itd. To wynika z tego że rynek oprogramowania jest bardziej elastyczny i konkurencyjny, łatwo na niego wejść i stworzyć dobry i konkurencyjny produkt tanio – rynek muzyczny natomiast to OZZy monopolizujące system dystrybucji i dystrybutorzy nie rozumiejący nowych technologii. Zresztą jak już wspominałem programy jako produkty i dobra kultury nawet w konstytucji są jasno rodzielone.
Jak w tym kontekście wygląda kwestia dekryminalizacji „piractwa”? Czy postulujecie oczyszczenie praw autorskich z przepisów karnych? Czy w pewnym zakresie – np. w celu ochrony praw autorów programów komputerowych – gotowi jesteście je zachować?
To kwestia przewidywania co się stanie – ale np. postulat ograniczenia w czasie PA do 7-10 lat (z możliwością ewentualnego płatnego przedłużenia) dotyczy wszystkich sfer twórczości.
Jaka jest siła Partii Piratów w Polsce? Ilu ludzi do was należy? Jak wygląda kwestia ponownego zarejestrowania partii?
Rejestracja jest w toku, ludzi coraz więcej, jest nas kilku w każdym większym mieście, ostatnio zaczęliśmy udzielać się bardziej lokalnie w różnych regionach i to przynosi skutki w postaci większej ilości ludzi zainteresowanych pomocą w tworzeniu struktur przyszłej partii.
Weźmiecie udział w przyszłorocznych wyborach do Sejmu i Senatu?
Taki jest nasz plan, testem tego czy jesteśmy gotowi będą wybory
samorządowe w których chcemy wystartować w centrach dużych miast.
Bardzo dziękuję za rozmowę.